Archiwum kwiecień 2020


poniedziałek
27 kwietnia 2020, 01:47

Czasem trzeba być realistka i to dogłębnie. Dlaczego? Dlatego że nie raz życie mi pokazało, jakie potrafi być przewrotne. Dostałam w ryj. Tak okrutnie w sobotę dostałam, że o mało zębów nie zbieralam z podłogi. Piszę w przenośni. Emocjonalnie to już i zębów i głowy nie mam. Poszło o mój komputer. Serio. Wojna komputerowa. Dwa fakultety mało medycyny było, trzeba było jeszcze grafikę komputerową kończyć. Mało jeden zawód trzeba następny a teraz o już pracę mam już stukam w klawiaturę jak opetana i mena w komputerze też mam więc na pewno nie jest Selavi tym zachwycony. A po następne chodzę własnymi drogami, mam swoje komputerowo - medyczne tematy. Jestem już tak niezależna, że aż szlag mnie trafia i stukam w ten cholerny komputer. Tak mi cholernie z tym dobrze. On komputera nie ma, nie zna się na tym i znać nie chce. Dziewczyna go rzuciła. Stracił pracę, mieszkanie, rozbił samochód. Ja jestem fajna,  ale spodziewał się mniej skomplikowanej osoby. Po prostu uznał, że jest zbyt prosty i zbyt infantylny. Coś innego dla niego też i dla mnie się liczy, inne tematy nas porozniaja i taki temat,  że dostałam piorunem w twarz. Wczoraj zamilklam, gdy jednak telefon dzwonił. Tak mi było cholernie przykro bo to akurat wtedy niespodziewanie, kiedy ja czułam,  że pomalutku zaczynam się zakochiwac, zależy mi na Selavi, znajduje czas poza pracą dla nas. Nie gledze mu przecież o komputerach, a jeśli to niewiele. Był u mnie w domu. Zobaczył te komputery widział że majątek w tym jest bo taka prawda i szlag go trafił. Nie wiem,  zazdrość, zawiść jakaś, poczucie gorszosci nim sterowalo? Nie wiem. Oberwalam. Nie sprostalam wymaganiom prostego człowieka, bo jestem za mądra a on myślał, że będę się głupio śmiać i pieprzyc bo rozumu nie mam w głowie. A ja pokochałam Selavi i nie obchodzi mnie że nie ma magistra. Nie musi mieć serce ma. A teraz już nie wiem czy ma to serce czy nie. Już mnie tak okrutnie ubodla ta rozmowa już dobrze wiem,  że raczej nic z tego nie będzie pani docent. Bo dyscyplina panuje przepani. Wie przecież pani że bez dobrej gliny nie ulepi pani nic ni chuja. Jakie może mieć wymagania taki mężczyzna? Napić się wyruchac i głośno śmiać a ja po lovelornie. Szczerze powiem że Selavi mnie z tego wyciągnął, cały lovelorn padł. Zaczęło mi na nim zależeć, ale on nie rozumie mnie w ogóle. Nie obchodzi mnie nic. Nie obchodzi żadna jego była dziewczyna to czy samochód rozbił czy co zrobił i że jest prostym elektrykiem a fortuny na tym nie zrobił także to też mnie nie interesuje. Mnie interesuje jego serce czułe i dobre. Tak go sobie zapamiętałam. To gdy już myślałam, że się już tak rozkochalam w nim, bo taka prawda była, w łeb oberwalam. Chodzę od soboty struta jak nieszczęście i juz nie myślę tu kategoriami my, tylko niestety ja. Niestety singiel znów, bo taka rozmowę można potraktować jednoznacznie. I tyle pani docent. Postukaj się w głowę tak inna by mu taką wojnę zrobiła że by się nie pozbierał. Widocznie byłam za łagodna. Jemu nie podobało się też to że mam smartphonea. Inna łeb by mu urwała. Ja przeszłam bokiem. Minie czas i temat minie czy taka nawałnica myśli. Bo tak by było bo mogłoby tak być żeby by było dobrze i zgodnie ale nie bo komputer bo robie projekty graficzne to już źle. No to niech będzie dobrze tam Selavi są drzwi. Tak można kochać też. Niestety drzwi. Mam nauczkę. Zależało mi, myślałam że miłość znalazłam. A co znalazłam? To samo. Drzwi. I nic. I pustą przestrzeń spragniona bliskości. Tyle mam. Singiel. Babciu babciu kiedy na emeryturę?  A nigdy!

pisałam to w sobote
06 kwietnia 2020, 16:35

Sobotnie popołudnie. Siedzę w domu i tylko radio mi gra. BUTELKA - zawsze gdy myślę o M teraz, myślę najpierw BUTELKA. To mi się myślenie skraca na czas nieokreślony. Sobota. Koronawirus szaleje. Ja szaleje za tym by wyjść z domu. Już sobie poszłam z pieca na łeb bo alergicy mają przesrane z koronawirusem. Czyli ja i mówiłam Selavi że tylko dlatego, że szaleje wirus przetrwamy na telefonie. Zgodził się ze mną. Butelka - fajnie to wymyśliłam. Aż sama się uśmiecham. Myślę naprawdę, jaką tragedię, jaką nędzę tego alkoholika widziałam, ciężko opisać. Butelka! Słowo poskutkowało, ale często by nie dostać w głowę,  nie spałam,   czuwalam w nocy nad jego niespokojnym przerywanym snem. Bo go już dopadła choroba. Butelka. Współczuję. Cierpialam razem z nim. Rozumiałam to dlatego, że jestem lekarzem. Butelka! Tak się wszystko pięknie kończy jak zaczyna. Butelkobranie. Selavi od tygodnia próbuje kupić samochód. Pomagam mu przez internet. Patrzę, oglądam bo i ja mam prawo jazdy tylko nie jeżdżę ze względu na pogorszenie wzroku. Raczej nie wsiade za kółko, ale pomóc mogę. Chodzi o w miarę tani i dobry wózek. Przyjedzie to jeszcze przegladniemy wybrane przeze mnie oferty. Jeśli chcę sobie ustabilizować życie uczuciowe to tylko z Selavi. Ma do mnie wręcz anielska cierpliwość i wiem,  że mnie nie oszuka. Starał się aż zdobył. Ma cudowny głos i uwielbiam, gdy śpiewa mi piosenki o miłości. Wie czym ująć kobietę i serduszko ma dobre. Nie pije, to najważniejsze. Jeśli chcę naprawdę ciszy emocji i takiego spokojnego trwania w miłości, a chcę bo mam dość przepychanek to dobrze trafiłam. Dzień za dniem. Szkoda,  że nie z M ale butelka i to przeszkodziło. Poza tym nie jestem bezrozumna szmata,  ściera od podłogi i wywloka którą można traktować jak śmiecia. Niestety,  choćbym do ściany modliła się nie wiadomo,  jak, niczego już nie poprawię. Butelka będzie górą, tak, czy inaczej. Chcę stabilizacji to tylko z Selavi. 

 

piątek
03 kwietnia 2020, 17:14

Co można zrobić w piątkowe popołudnie? A bogu dziękować za człowieka. Dlatego nie pisałam przez tych kilka dni. Chciałam sama temat sobie przetłumaczyć. M ma chorobę alkoholowa. I byłoby dobrze gdyby chciał się leczyć. Jego chorowanie to był koszmar dla mnie. Nie muszę wiele pisać nie chcę go ranić gdyby to czytał.  Modlilam się do ściany krzyżem leżałam żeby coś z tym zrobił bo nie wytrzymam. Mnie jego choroba nie przeszkadzała gdy brał leki. Był jak anioł wtedy. Wybrał butelkę i dokuczanie mnie. Wszystko co najgorsze to byłam ja. Rozstalismy się tak jak pisałam. Zbyt chory był by mnie zrozumieć. Zostalabym z nim nawet w chorobie,  ale nie wiem czy to bym zniosła. Tak się samo zaczęło i samo rozmylo. Przez butelkę. A potem po roku od tamtych wydarzeń o mało nie zniszczylam sobie życia. Czym? Wspomnieniami. Butelka. Gdy będę chciała pomyśleć niech pomyślę o jego butelce. To mi się odechce myśleć. Selavi nie zrezygnował. Docieral mi do rozumu coraz bardziej. Dzwonił do mnie choć mu podziekowalam i powiedział, że zrobi dla mnie wszystko żebym zapomniała o M. Dużo M zawdzięczam wiem. Odnotuje to w sercu a dalej pomyślę butelka. Wtedy najbardziej uczucia mi się kończą. Selavi najlepiej potrefil mi temat przetłumaczyć i powiedział,  że to on modlił się żebym wróciła. Ja przez tych kilka dni myślałam na jego temat. W końcu się zeszliśmy. Zakochany mężczyzna po mózg a mnie też nie jest obojętny. Nie jest obcy nie ciągnie się za nim butelkowy temat. Jest taki kochający. Wie, jak kochać kobietę a kocha też kwiaty i kwiaty które mi kupił zasuszylam, nie mogłam ich wyrzucić. A on się cieszył i dziś gdy dzwoniłam śpiewał mi piosenki do słuchawki na poprawę nastroju. Słodki mężczyzna jak nie wiem co do kochania i za człowieka bogu dzięki. Gdyby nie szalejacy korona wirus już milion razy spotkalibysmy się na pewno. Dobrze, że jest telefon rozmawiamy sobie. Gdy minie już zagrożenie epidemiologiczne, spotkamy się. Wpadnie do mnie.